Za daleko nad morze? To może Jaworze?

Po przesiedzianym nad goraczkującą Karolinką słonecznym, długim weekendzie, napaliłam się jak szczerbaty na suchary, na jakąś porządną górską wyprawę. Ale jak to zazwyczaj bywa z turystycznymi planami, uwzględniającymi więcej niż jedną osobę, sprawa się rypła i dziś górsko nie będzie. Będzie za to urokliwie w górach położona miejscowość, która podobno ma moc wyleczyć w końcu te paskudne choróbska, które nie chcą wypuścić nas na szlaki.
Mówi się, że godzina tutaj, jest jak trzy dni wdychania jodu na nadbałtyckiej plaży. Nie wiem jak Wy, ale zdesperowana ja, słuchająca ciągłego pokasływania, kupiłam to i tak oto wylądowaliśmy w Jaworzu.
Do tej pory Jaworze było dla mnie bazą wypadową na Palenicę i Błatnią. Coś tam niby słyszałam o jakimś uzdrowisku, ale do głowy mi nie przyszło, jak bogata historia kryje w tej niepozornej wsi i ile możemy zobaczyć tu ciekawych rzeczy.
Z informacji praktycznych:

  • Jeśli przyjeżdżamy samochodem do dyspozycji mamy 2 a właściwie nawet 3 duże parkingi. Pierwszy znajduje się przy ulicy Wapienickiej, w pobliżu tężni solankowej. Drugi zlokalizowany jest przy ulicy Zdrojowej pomiędzy apteką a kościołem ewangelickim i stąd proponuję zacząć zwiedzanie. Trzeci natomiast, położony przy tej samej ulicy, znajdziemy pomiędzy supermarketem Lewiatan, a restauracją A'petite i teoretycznie jest to parking wyłącznie dla klientów powyższych instytucji. 
  • Pomimo niewielkiego terenu do obejścia, zwiedzanie Jaworza spokojnie zajmie nam cały dzień, a jeśli przywieźliśmy ze sobą pociechy, prawdopodobnie zabraknie nam czasu ,by wszystko zobaczyć. 
  • Jeżeli chcemy obejrzeć wnętrze kościóła ewangelickiego, najlepszym dniem na wycieczkę będzie niedziela, ponieważ jest on otwarty tylko podczas nabożeństw. Godziny można sprawdzić na stronie parafii: www.parafiajaworze.pl
Co warto zobaczyć w Jaworzu?
  • Zwiedzanie proponuję zacząć od wdrapania się na wzgórze Goruszka, co ze wskazanego przeze mnie wcześniej parkingu zajmie zaledwie około 10 min. Górka porośnięta jest przez wyjątkowy na naszych terenach lasek. Zobaczymy tu liczne okazy sosny czarnej- gatunku o ciekawym zabarwieniu kory i bardzo długich (dochodzących nawet to 18 cm) igłach, który naturalnie nie występuje w Polsce, a do Jaworza został sprowadzony w XIX wieku, przez ówczesnego właściciela miejscowości z Karytanii. Czarno - popielate pnie i wkomponowana pomiędzy nie glorieta z XVIII wieku, upamiętniająca przemarsz wojsk Sobieskiego pod Wiedeń, tworzą niesamowitą, magiczną wręcz atmosferę. 


Smaczku dodaje fakt, że w tym miejscu znajdowało się prawdopodobnie średniowieczne grodzisko, czego dowodem jest, niziutki już dzisiaj, wał otaczający szczyt wzgórza. Podobne ślady osadnictwa znaleźć możemy także na dwóch innych wzniesieniach - Młyńskiej Kępie (położonej na północ od Parku Zdrojowego) i Zómczysku (na południe od Parku). Zejść z Goruszki możemy, dla odmiany, jej północnym stokiem, skąd rozlegają się sielankowe widoczki na Jaworze i Jasienicę.


  • Po prawej stronie zobaczymy cmentarz a za nim neoklasycystyczny kościół ewangelicko-augsburski. Jego budowa ruszyła zaledwie rok po wydaniu patentu tolerancyjnego dla protestantów i kiedy ukończono ją w 1786, był pierwszą świątynia ewangelicka w ksiestwie cieszyńskim (poza samym Cieszynem). (Wcześniej prześladowani przez katolików luteranie spotykali się potajemnie w tzw. "leśnym kościele" na zboczu Wysokiego, gdzie do dziś można obejrzeć amfiteatr mogący pomieścić 500 osób.) Był to wówczas skromny dom modlitwy bez wieży, ponieważ na jej wzniesienie nie pozwalało ówczesne prawo. Obecny wygląd kościoła to efekt przebudowy zakończonej w 1912 roku. Wewnątrz warto zwrócić uwagę na XVIII-wieczną ambonę oraz ołtarz główny z figurami apostołów i obrazem "Ostatnia Wieczerza" Kramolina. Wychodząc z kościoła zwróćcie uwagę na południową ścianę elewacji - znajdziecie tam herb Cesarstwa Austrii. Warto rzucić okiem także na stojące w pobliżu plebanię z XVIII wieku i budynek dawnej szkoły ewangelickiej. 


  • Następnym obowiązkowym punktem na mapie Jaworza pałac rodzin Laschowski i Saint-Genois, do którego dojdziemy, jak się można domyślić, ulicą Pałacową. Po lewej miniemy dawną szkołę katolicką z przełomu XVIII i XIX w., gdzie obecnie możemy chwilę odpocząć i uraczyć się specjałami działającej tu Kawiarni Babeczka. Chwilę później po prawej stronie zobaczymy budynek bramny i samą bramę, na której stoją urocze putta (dwóch pulchniutkich i golutkich chłopców) trzymające herby właścicieli Jaworza. Możemy jeszcze zapuścić żurawia i zerknąć na fragment pałacu wystający zza drzew i... to by było na tyle. Niestety ten najważniejszy w miejscowości zabytek jest niedostępny dla zwiedzających, ponieważ mieści się w nim Młodzieżowy Ośrodek Opiekuńczo Wychowawczy. 


  • Żeby nie było Wam zbyt smutno, ruszamy dalej. Ulica Pałacowa ciągnie się wzdłuż parku aż do ciekawych zabudowań folwarcznych Dolnego Dworu. Tuż przed nimi mamy skrzyżowanie. Dróżka odbijająca w lewo prowadzi, na wspomnianą już przeze mnie Młyńską Kępę, a ruszając w prawo wejdziemy wgłąb Parku Zdrojowego. Tu czeka mnóstwo atrakcji zarówno dla starszych jak i młodszych podróżników. Park usiany jest drzewami - pomnikami przyrody o na prawdę imponujących rozmiarach. Bajkowego klimatu dodaje również uroczy staw z wysepką na środku i fontanną, w którym pluskają się kolorowe rybki, co powinno na chwilę zaspokoić nasze pociechy. Jeśli jednak to nie wystarczy, po parku rozrzucone są trzy drewniane, wpisujące się w baśniowy charakter tego miejsca, place zabaw


  • W głębi parku odnajdziemy kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem Opatrzności Bożej. Wybudowany został przez Arnolda barona Saint-Genois w 1803 r. na miejscu wcześniejszej, drewnianej świątyni. We wnętrzu warto zobaczyć ołtarz główny z późnobarokowym tabernakulum, obraz Matki Bożej Berdyczowskiej z początku XIX wieku, który znajdziemy w prawej nawie oraz pięknie brzmiące organy (na prawdę polecam pójść na Mszę i posłuchać). W przedsionku warto poszukać tablicy erekcyjnej z kolorowymi herbami fundatorów - łatwo ją przeoczyć kiedy kratownica jest otwarta. Ciekawostką jest kopuła znajdująca się nad przecięciem nawy z transeptem (dobudowana w latach trzydziestych XX wieku), a raczej jej osobliwa mieszkanka. Swoje lęgowisko ma tu podobno wyjątkowo rzadka sowa płomykówka. Jest to jedno z dwóch miejsc na Podbeskidziu, gdzie występuje ten gatunek.


  • Będąc w pobliżu, nie można przeoczyć zabytkowej części cmentarza, tzw. "ćwiartki hrabiowskiej", gdzie pochowano 19 właścicieli Jaworza, a najstarszy nagrobek liczy sobie już prawie 350 lat! Pomiędzy mogiłami wznosi się klasycystyczny obelisk, wybudowaniem którego, ówczesny właściciel Filip Ludwik hrabia Saint-Genois, chciał upamiętnić swoich dziadków, rodziców oraz własnego syna Aleksandra, zmarłego w wieku zaledwie 8 lat. Na tyłach cmentarza zobaczyć można pomnik upamiętniający Jaworzan poległych na frontach II wojny światowej z napisem: "Wspomnij, Panie, na to, co nas spotkało".

  • Spod nekropolii warto ruszyć uroczą aleją Kościelną w stronę ulicy Zdrojowej. Po lewej znajdziemy pierwszy z wspomnianych wyżej placów zabaw. Kawałek dalej stoi, wydawać by się mogło, taki sobie zwyczajny pomnik Piłsudskiego, jakich to u nas w kraju wiele. Ma on jednak ciekawą historię. Powstał on w 1931 roku i był pierwszym pomnikiem marszałka na Ziemi Cieszyńskiej, przez co stał się ważnym miejscem, gdzie odbywały się różne uroczystości patriotyczne. W czasie II wojny światowej, popiersie Piłsudskiego nieszczególnie spodobało się okupującym te tereny hitlerowcom. Zdjęli oni podobiznę marszałka i jak to mieli w zwyczaju, wywieźli ją, w sobie tylko znanym kierunku. Po wojnie władze komunistyczne wpadły na pomysł zagospodarowania pustego miejsca na postumencie i w ten stał się on pomnikiem generała Karola Świerczewskiego. Nie zagrzał on jednak tu stałego miejsca i ostatecznie wylądował w lokalnej izbie pamięci, a dzięki staraniom Jaworzan, udało się odtworzyć pomnik w jego pierwotnej formie. W ten oto sposób marszałek Piłsudski, po ponad 50 latach, wrócił na należne mu miejsce. 


  • Przy ulicy Zdrojowej zobaczyć możemy ślady świetności, działającego tu od 1862 roku uzdrowiska w postaci pięknej sanatoryjnej architektury.
Na szczególną uwagę zasługują:
Willa "Sanitas" - wzniesiona przed rokiem 1877, z przeznaczeniem na mieszkania dla lekarzy i pokoje sanatoryjne, odznaczająca się nietypową bryłą i pokryta przepięknym mansardowym dachem;



Budynek Biblioteki Publicznej w Jaworzu - dawniej Restauracja "pod Goruszką", wybudowany w 1880 r.;


Willa "Maurycy" - jeden z nielicznych przykładów muru pruskiego;


Willa "Anna" z doskonale zachowaną, zdobioną, drewnianą werandą, obecnie Dom Sióstr Służebniczek NMP.


  • Pod Willą "Sanitas" spotkać możemy eleganckiego gentelmana z fantazyjnie zawiniętym wąsem. To nie kto inny jak Maurycy Jan Nepomucen hrabia Saint-Genois d'Anneaucourt, za czasów którego Jaworze przeżyło swój największy rozkwit. To jemu zawdzięczamy większość tych pięknych budynków zdrojowych, jego działalność na rzecz rozwoju uzdrowiska dała tej małej miejscowości rozgłos w kraju i za granicą, a jego mieszkańcom godziwą pracę. Za czasów jego zarządzania uzdrowisko zyskało między innymi urząd pocztowo-telegraficzny, aptekę, na ulicach zainstalowano oświetlenie gazowe, urządzono park kuracyjny, a budynki pałacowe przystosowano do celów leczniczych.


Ciekawe jest to, że ten wybitny człowiek nie był tak na prawdę właścicielem Jaworza. Poprzedni właściciel Filip Ludwik jako spadkobiercę w testamencie umieścił nie Maurycego, a jego syna Filipa Ernsta (być może chcąc w ten sposób zapewnić byt wnukowi, którego matka zmarła w połogu). Maurycy więc mógł jedynie zarządzać majątkiem w imieniu swojego dziecka.
  • Podążając dalej ulicą Zdrojową, dojdziemy do skrzyżowania z Wapienicką, gdzie na skraju parku wybudowano niezwykłą fontannę. Zamiast słodkiej wody, wypływa tu bogata w ważne dla naszego organizmu pierwiastki solanka zabłocka. Szczególnie istotny jest, jak wszyscy wiemy, jod, w pogoni za którym rzesze Polaków co roku ciągną swoje dzieci przez cały kraj i wydają krocie żeby posiedzieć na nadbałtyckiej plaży. Tymczasem woda morska jodu zawiera jedynie ok. 3-4 mg na litr, podczas gdy ta płynąca Jaworską fontanną ma go w litrze aż 139 mg. Płaczące słonymi łzami kobiety przedstawione w rzeźbie fontanny, to trzy siostry, bohaterki miejscowej legendy. Były to jak głosi podanie panny nie tylko wyjątkowo urodziwe, ale również mądre i cnotliwe. Pomimo starań wielu zacnych młodzieńców o ich rękę, dziewczęta pozostawały wierne swojej przysiędze, że będą opiekowały się starym ojcem, który pozostał samotny, odkąd ich matka zmarła w połogu. Pewnej nocy jednak, kiedy chciały zażyć kąpieli w sadzawce pod wielkim jaworem, zobaczyły trzech braci, którzy pragnęli tam napoić swoje konie. Ponieważ byli to młodzieńcy odznaczający się niezwykłym męstwem, panny od razu zapałały do nich głęboką miłością, zapomniawszy o przysiędze złożonej ojcu. Ten w złości, aby się zemścić obmyślił klątwę, według której młodzieńcy mieli odnaleźć studnię i założyć przy niej piękne miasto, ale mimo to na zawsze pogrążyć się w smutku z tęsknoty za trzema siostrami. One zaś, do końca swych dni, miały płakać słonymi łzami z powodu braci. Wtedy matka panien, która po śmierci stała się Królową Gór i Panią Natury, aby odegrać się na okrutnym względem ich dzieci mężu, zamieniła córki w trzy wzgórza, gdzie powstać miała piękna niczym one osada, która na zawsze miała być związana z miastem założonym przez trzech braci. Słone łzy trzech sióstr zamieniły się w podziemne górskie potoki, by móc połączyć się ze studnią ukochanych młodzieńców. Kiedyś, gdy miasto braci i osada sióstr się połączą, klątwa straci moc i woda na powrót stanie się słodka. Trzy wzgórza, to Goruszka, Kalwaria i Młyńska Kępa, na których założono Jaworze, a miasto wybudowane przez braci to oczywiście Cieszyn. 


  • Idąc dalej wzdłuż ulicy Wapienickiej, po kilku minutach natrafimy na Jaworzański amfiteatr. Miejsce to, podobno, mieszkańcy nazywają "Oborą", ale spokojnie, wcale nie oznacza to, że obiekt w jakikolwiek sposób przypomina ją wizualnie, czy też charakterem odbywających się tu imprez. Zarówno sam amfiteatr jak i jego otoczenie są zadbane i pięknie wkomponowane w krajobraz parku. Odbywa się tu wiele ciekawych imprez, między innymi, miejsce to jest jedną ze scen Tygodnia Kultury Beskidzkiej. Obok, pod rozłożystymi dębami, o na prawdę imponujących rozmiarach, znajduje się kolejny z trzech parkowych placów zabaw. 

  • Jeśli przespacerujemy się jeszcze kawałeczek w tym samym kierunku, dotrzemy w końcu do osławionej tężni solankowej, którą specjalnie zostawiłam Wam na koniec. Tu bowiem, ze względów zdrowotnych warto posiedzieć najdłużej. Przez tężnię przepływa ta sama solanka zabłocka, z którą mieliśmy do czynienia już przy fontannie, z tym, że zasada działania tego typu obiektów sprawia, że drogocennego aerozolu, a co za tym idzie jodu, w powietrzu unosi się więcej. Woda w tym miejscu pompowana jest na szczyt tężni, po czym swobodnie spływa po gęsto ułożonych gałązkach tarniny, gdzie rozbija się na maleńkie kropelki, które później możemy wdychać. Pisząc o tym, że godzina tutaj, jest jak trzy dni plażowania, miałam na myśli właśnie ten punkt na mapie Jaworza. Dookoła utrzymanej w góralskim stylu konstrukcji poustawiane są ławeczki, dla solankowych kuracjuszy. Niestety w wolny od pracy dzień, mało kiedy, którakolwiek z nich jest wolna. My byliśmy na tyle chytrzy, że wzięliśmy swój własny kocyk. Mały tip - najlepiej ulokować się na zawietrznej - tam aerozolu w powietrzu, będzie fruwać najwięcej. Co ciekawe, stężenie solanki jest tak duże, że tężnia może działać nawet w zimie. Chyba już wiem, gdzie w tym roku będziemy leczyć zszargane śląskim smogiem płuca ;) Tuż obok znajduje się trzeci plac zabaw, więc jeśli dzieciaki znudzą się biernym wdychaniem jodu, będą miały gdzie się wyszaleć. 


No i to by było chyba na tyle, jeżeli chodzi o okolice Parku Zdrojowego. Jeżeli coś pominęłam, nie wahajcie się pisać o tym w komentarzach ;) Oczywiście Jaworze ma do zaoferowania jeszcze kilka innych ciekawych miejsc, ale myślę, że to już dobry materiał na kolejną wycieczkę. 

Komentarze

Popularne posty