Podróżnicze ambicje a małe dziecko

Mam cichą nadzieję, że ten post przeczyta kiedyś chociaż jedna zapalona podróżniczka, która jest właśnie przerażona faktem, że znalazła się w stanie błogosławionym i kiedy już skończy czytać uśmiechnie się i chociaż przez chwilę pomyśli, że bycie mamą nie jest takie złe.
Ale zacznijmy od innej strony... Moje życie przed pojawieniem się Karolinki było w większości wypełnione palącym pragnieniem zdobywania świata. Chyba nie było zakątka na Ziemi, którego nie chciałabym zobaczyć, a moje zainteresowania sięgały dosłownie od głębin jaskiń do wysokich szczytów górskich.
Niestety... pochodzę z maleńkiej wioski, z której do najbliższych gór jest odległość nie do przebycia dla nastolatki, dlatego moje marzenia zaczęły się na poważnie spełniać na studiach. I spełniały się aż niecałe 3 lata, bo nagle, niczym grom z jasnego nieba, spadła na mnie wieść, że będę miała pod opieką maleńkiego człowieka. Przed oczami pojawiła mi się wizja niemowlaka w namiocie, w górach, przy ognisku, w opuszczonych budynkach czy jaskiniach. Nierealne?
Nie do końca... 
Pierwszy raz w górach Karolinka była... na swoim pierwszym spacerze! :) Mając pół roczku spędziła 2 tygodnie,  śpiąc w przyczepie kempingowej zaparkowanej w lesie, bez dostępu do łazienki. Pierwszy raz spała pod namiotem mając 8 miesięcy (i to i tak tylko dlatego, że wcześniej nie mieliśmy czasu).  Swój pierwszy mały urbex zaliczyła miesiąc później. 

Pierwszy spacer Karolinki.
Wiadomo, że maleństwo ogranicza nasz podróżniczy repertuar i nie próbuję nikomu wmówić, że jest inaczej. Jednak jak pokazuje doświadczenie, dzieje się to w znacznie mniejszym stopniu niż mogłoby się wydawać (a nasze wypady są i tak niczym w porównaniu do wycieczek innych szalonych bloggerów - rodziców, jak na przykład Domi i Piotrek). Jedynym ograniczeniem pozostają nasze chęci (kiedy ma się małe dziecko, znacznie mniej chce się człowiekowi ruszać z ciepłego domku i kosztuje to znacznie więcej zachodu) i inwencja twórcza. 
Czy tęsknię za beztroskimi wypadami bez malucha na plecach? Oczywiście, że tak. Jest to jednak tego rodzaju tęsknota, co za równie beztroskimi latami dzieciństwa - tęskni się, ale nikt nie chce rezygnować z obecnego życia i przenosić się w czasie.
Maleństwo niczego nie odbiera podróżom, a wręcz dodaje im specjalnej wartości.


Żałuję tylko jednej rzeczy - braku czasu. I nie, nie jest to brak czasu spowodowany posiadaniem potomstwa, a ten spowodowany za małą ilością urlopu w ciągu roku, żeby zabrać małą w te wszystkie wspaniałe miejsca, które już są na baaaardzo długiej liście w mojej głowie ;)

Komentarze

Popularne posty