Anty-chorobowe tosty
Jako że milczałam cała majówkę, tuż po powrocie z mojej rodzinnej płaszczyzny, miał się pojawić rozwlekły i wyczerpujący post turystyczno-dzieciowy. I obiecuję, że pojawi się, jak tylko dojdę do siebie. Niestety dopiero teraz zaczęłam widzieć literki w odpowiednich miejscach klawiatury, dlatego dziś będzie sposób, na naturalne zwalczanie przeziębienia.
Przepis, który podam, niezbyt nadaje się dla maluchów, przynajmniej dopóki nie wyrośnie im odpowiednia ilość ząbków (chociaż moja 6-zębna córeczka całkiem dobrze sobie radzi). Nie będzie też żadnym moim wielkim odkryciem, a jedynie skromnym pomysłem na wykorzystanie czerstwego chleba, który wyniosłam z rodzinnego domu, a moja mama ze swojego i tak dalej. Jest on jednak niezastąpiony, kiedy w domu ktoś zaczyna kichać. Tym razem jestem to niestety ja... Niestety, bo jako ciężarówka, mogę tylko z daleka popatrzeć na szeroko reklamowane specyfiki, którymi uratował się mój małżonek.
Pozostaje mi więc małe, białe warzywo o specyficznym aromacie, którym zalatuje się jeszcze 2 dni po spożyciu... Niektórzy go kochają, inni nienawidzą, ale chyba każdy zgodzi się ze mną, że mleko i miód to nie jest dla niego najlepsze towarzystwo. Za to tosty z masełkiem... to już co innego.
Potrzebować będziemy:
Ja swoje tosty robię na patelni, ale równie dobrze można je przygotować w piekarniku lub tosterze. Na zarumienionym chlebie rozcieramy ząbek czosnku, smarujemy, najlepiej obficie, masłem i voilà.
Oczywiście można zrobić również wersję dla mniej uzębionej buzi malucha. W takim wypadku czosnek rozgniatamy w prasce i cieniutko smarujemy nim chleb, a następnie ukrywany go pod sporą warstwą masła, serka i tego, co tylko lubi nasze dziecko. Im więcej, tym lepiej - może akurat nie zauważy i przez nieuwagę skonsumuje ;)
Życzę smaczngo i szybkiego powrotu do zdrowia wszystkim zakatarzonym!
Przepis, który podam, niezbyt nadaje się dla maluchów, przynajmniej dopóki nie wyrośnie im odpowiednia ilość ząbków (chociaż moja 6-zębna córeczka całkiem dobrze sobie radzi). Nie będzie też żadnym moim wielkim odkryciem, a jedynie skromnym pomysłem na wykorzystanie czerstwego chleba, który wyniosłam z rodzinnego domu, a moja mama ze swojego i tak dalej. Jest on jednak niezastąpiony, kiedy w domu ktoś zaczyna kichać. Tym razem jestem to niestety ja... Niestety, bo jako ciężarówka, mogę tylko z daleka popatrzeć na szeroko reklamowane specyfiki, którymi uratował się mój małżonek.
Pozostaje mi więc małe, białe warzywo o specyficznym aromacie, którym zalatuje się jeszcze 2 dni po spożyciu... Niektórzy go kochają, inni nienawidzą, ale chyba każdy zgodzi się ze mną, że mleko i miód to nie jest dla niego najlepsze towarzystwo. Za to tosty z masełkiem... to już co innego.
Potrzebować będziemy:
- parę kromek chleba dowolnego gatunku
- świeży czosnek (mniej więcej pół malutkiego ząbka na średniej wielkości kromkę)
- masło (ewentualnie jakiś serek, ale jednak polecam coś tłustego - trochę łagodzi smak czosnku).
Ja swoje tosty robię na patelni, ale równie dobrze można je przygotować w piekarniku lub tosterze. Na zarumienionym chlebie rozcieramy ząbek czosnku, smarujemy, najlepiej obficie, masłem i voilà.
Oczywiście można zrobić również wersję dla mniej uzębionej buzi malucha. W takim wypadku czosnek rozgniatamy w prasce i cieniutko smarujemy nim chleb, a następnie ukrywany go pod sporą warstwą masła, serka i tego, co tylko lubi nasze dziecko. Im więcej, tym lepiej - może akurat nie zauważy i przez nieuwagę skonsumuje ;)
Życzę smaczngo i szybkiego powrotu do zdrowia wszystkim zakatarzonym!
Komentarze
Prześlij komentarz