Dlaczego warto podróżować z dzieckiem?

Moja mama (która, nawiasem mówiąc  odchowała czwórkę  małych dzieci) powiedziała mi kiedyś, że każdy z nas (tzn. mojego rodzeństwa i mnie) podczas wyjazdu zaliczał niesamowity skok rozwojowy. Jakby nowe miejsce odblokowywało w dziecku jakąś klapkę, za którą kryły się nowe umiejętności. Nagle w ciągu kilku dni szkrab z łatwością uczy się nowych słów, zaczyna (ku przerażeniu rodziców) z łatwością wspinać się po schodach i wymyśla nowe zabawy. Wracając z majówki i patrząc na moja śpiąca córkę, która w ciągu tygodnia nauczyła się podlewać kwiatki (niestety mordując w ten sposób nowe adidaski), karmić konie i opanowała kilka nowych słów (w tym nawet tak niepotrzebnych, jak imię psa sąsiadów), postanowiłam zagłębić się w temat.


Chociaż wydawać by się mogło że w Internecie można już znaleźć wszystko, nie udało mi się odszukać artykułu naukowego, który traktowałby o wpływie podróży na rozwój dziecka w najwcześniejszych latach życia. Postanowiłam więc samodzielnie przekonać Cię, że każda wycieczka to dla dziecka nie tylko przygoda i zabawa, ale również okazja do rozwinięcia swojej inteligencji.
Ilość korzyści, jaką dziecko wyniesie z wycieczki jest nieprzebrana. Ja wymienię tylko takie, które zaobserwowałam sama, albo podpatrzyłam w artykułach na ten temat ;)

  • Nauka przez dotyk.
    Nowe miejsce jest dla dziecka zawsze okazją do dotykania różnych rzeczy. W dobie ogromnej popularności zabawek sensorycznych, nie muszę chyba nikogo przekonywać, jak ważna jest dla malucha nauka przy użyciu wszystkich zmysłów (chociaż wiadomo, że czasem wolelibyśmy, żeby tylko patrzył, zamiast wkładać palec w psią kupę, albo do ognia :D). Podczas wyjazdu powinniśmy więc pozwalać dziecku pogrzebać w piachu, dotknąć szyszki, czy pogłaskać jakieś zwierzątko. My dorośli zbyt łatwo zapominamy, że też kiedyś musieliśmy wsadzić palec w błoto, albo oset, żeby dziś wiedzieć, że nie warto tego robić. 

  • Nowe słówka.
    Podróże kształcą lepiej niż programy telewizyjne, przedszkole czy książki. Pokazując dziecku świat i opowiadając mu o zjawiskach, których nie zaobserwuje w domu, uczymy je mnóstwa nowych słów. W Zakopanem nauczy się czym jest "oscypek" , nad morzem zrozumie pojęcia "przypływ" i "odpływ", a po wizycie w zoo będzie umiało rozpoznać różne gatunki zwierząt. Każde nowe słowo, nie tylko sprawia, że nasza pociecha będzie bardziej elokwentna, ale również poszerza jej horyzonty i rozwija jej sposób patrzenia na świat, bo to właśnie głównie na słowach opiera się umiejetnosc myślenia. 
  • Pytać trzeba umieć.
    Czasem mamy ich dość, szczególnie kiedy dziecko zadaje ich tysiące na minutę, jednak to właśnie dzięki dobrze zdawanym pytaniem, czerpiemy wiedzę o otaczającym nas świecie. Podczas wędrówki, maluch odbiera setki nowych bodźców, które skłaniają go do przemyśleń na temat otaczającego go środowiska i pytania o wszystkie rzeczy, które wzbudzają jego ciekawość. Dzięki otwartej postawie, możemy pomóc dziecku nauczyć się formułować jasne i poprawne pytania, a także zachęcić je do zadawania kolejnych. 
  • Okazja do rozmów na poważne tematy.
    Na co dzień, jeśli dzieci zadają trudne pytania, zazwyczaj nie mamy czasu by udzielić wartościowej odpowiedzi. Czas spędzony na rodzinnej wędrowce może być wspaniałą okazją, by kształcić w dziecku wrażliwość, na środowisko naturalne i drugiego człowieka oraz uczyć, jak w przyszłości samodzielnie podejmować moralne wybory. Piękno otaczającej przyrody może też obudzić w dziecku małego filozofa i skłonić do takich pytań jak na przykład: "Skąd wziął się świat?". Podejmując aktywny dialog z maluchem i podpytując o jego zdanie na dany "poważny" temat, nie tylko wychowujemy i kształtujemy światopogląd naszego małego człowieka, ale także pokazujemy, że jego myśli są dla nas ważne. 
  •  Rozwijanie talentu muzycznego.Szum morza, śpiew ptaków, stukot pociągu, czy plusk wodospadu, w połączeniu z dziecięca wyobraźnią może stać się prawdziwą muzyką. Przywodzi mi to na myśl sceny z filmu "Cudowne dziecko", gdzie Evan słyszał piękne utwory muzyczne nawet w dźwiękach ulicy. I choćby nasze dziecko nie było nowym "Augustem Rush'em", warto rozwijać w nim słuch muzyczny, ponieważ ułatwia to naukę języków obcych.

  • Przyroda uczy skupienia. Kiedy chcemy dojść do konkretnego celu dziecko biegnące za motylem, albo wpatrujące się w strumyk może irytować. Powinniśmy jednak spojrzeć na to z innej strony. Ciekawe zjawiska nie tylko budzą w dziecku małego badacza przyrody, ale także uczą skupiać uwagę na konkretnej rzeczy. Może dzięki temu nie będziesz musiała co 5 minut wymyślać nowej zabawy? 
  • Gdzie chowają się pasje życiowe?Na wycieczkach! Gdyby rodzice nie zabrali mnie pierwszy raz w Tatry, może nigdy nie odkryłabym, że uwielbiam się wspinać i fascynują mnie jaskinie. To właśnie pasje nadają naszemu życiu smaku, czynią je ciekawym. Nie ważne, czy po wyprawie maluch zechce zostać drugim Olkiem Dobą, czy stworzy kolekcję muszelek - każde zainteresowanie ubarwi jego codzienność i nauczy go marzyć. Jest również bardziej praktyczna strona odkrywania pasji - być może dziecko obserwując innych ludzi podczas wyjazdu, odkryje swój wymarzony zawód? 
  • Ruch to zdrowie!Po co takiemu maluchowi kondycja fizyczna, zapytacie. Jako osoba wykształcona w tym kierunku, spieszę z wyjaśnieniami.
    Dzięki ruchowi dziecko wzmacnia mięśnie, ścięgna i więzadła, a także pozytywnie wpływa na mineralizację kości. Dodatkowo, każdy krok, jak i każdy upadek rozwija koordynację (szczególnie w terenie innym niż miejska dżungla np. grząski piach na plaży lub stroma kamienista ścieżka w górach). Więc, więcej ruchu = mniej urazów w przyszłości.
    Jak wiadomo aktywność fizyczna pozytywnie wpływa również na układy krwionośny i oddechowy, co zmniejsza ryzyko zawałów, udarów itp. Wiem, patrząc na dwulatka nie zastanawiamy się, czy będzie narażony na choroby serca za 50 lat, ale już w tak młodym wieku to, czy uczymy dziecko dużo się ruszać, ma znaczenie.
    Ćwiczenia fizyczne przyczyniają się również bezpośrednio do poprawy pracy żołądka, jelit, a pośrednio również nerek i wątroby.
    Wysiłek podejmowany przez naszą pociechę ma ogromny wpływ na rozwój charakteru i osobowości.
    No i na koniec chyba najważniejsze - u dzieci, które więcej się ruszają, dynamicznie rozwija się układ nerwowy. W mózgu tworzą się nowe połączenia, dzięki którym maluch będzie myślał lepiej i szybciej.

  • A może rośnie nam mały malarz?
    Podróż to wspaniała okazja by przekonać się czy nasze dziecko ma talent artystyczny. Sztuki plastyczne polegają przecież głównie na umiejętności obserwacji, spostrzegawczości, pamięci wzrokowej oraz wyobraźni - to wszystko nasz malec wspaniale rozwinie podczas wycieczki w nowe miejsce. Po powrocie, możemy poprosić by pociecha narysowała to, co najbardziej ją zachwyciło. 
  • Podróżnik i niejadek to antonimy! Mój brat (obecnie dorosły facet) był niejadkiem jakich mało. Żadnych warzyw, żadnego mięsa, a do tego codzienne płacze i bóle brzucha spowodowane stresem, związanym z koniecznością zjedzenia obiadu. Jednak poza domem nagle okazywało się, że pod wpływem wilczego apetytu po wzmożonym ruchu i braku możliwości wymiany serwowanego dania na chleb z serem, wszystko zaczynało mu smakować. I tak, wiem nie na każdego niejadka to podziała. Wydaje mi się jednak, że dzieci, które od najmłodszych mają okazję kosztować różnych specjałów, są później "śmielsze przy jedzeniu" i chętniej próbują nowości również na co dzień w domu. Może warto spróbować zaciekawić dziecko turystyką kulinarną? 
  • Dlaczego należy szanować przyrodę? Na to pytanie można odpowiadać godzinami. Wycieczka w piękne miejsce nauczy tego bez słów. Obserwacja roślin, zwierząt i zjawisk naturalnych nie tylko ożywia dziecięcą ciekawość, ale także wzbudza fascynację i rozwija wrażliwość, które w przyszłości zaowocują szacunkiem dla Matki Ziemi. 
  • Nic tak nie socjalizuje jak podróże!
    Jestem niemal stuprocentowym introwertykiem, wiem co mówię. Kiedy opuścimy bezpieczne rodzinne progi, kontakt z drugim człowiekiem staje się koniecznością. Nadal przecież musimy coś jeść, mieć gdzie odpocząć, czasem trzeba spytać o drogę. Dzieci patrząc na nas uczą się otwartości w relacjach z innymi, a kiedy podrosną możemy zachęcać je, by to one coś załatwiły (na początek na przykład same zamówiły swoje danie w restauracji). Brak pewności siebie to na prawdę cecha, która bardzo przeszkadza w każdej dziedzinie życia, dlatego warto pomagać dzieciom ją zwalczać. Dodatkowo nasza pociecha ma szansę obserwować ludzi z innych środowisk, czasem innego koloru skóry, o innych wierzeniach. Każda "inność" wywoła w dziecku pytania, na które mądrze odpowiadając możemy uczyć tolerancji  i empatii. 

  • Mały organizator. Jeśli pozwolimy dziecku wziąć udział w przygotowaniach, możemy od najmłodszych lat uczyć go organizacji. Pakowanie się, szczególnie na piesze wędrówki, to trudna i jednocześnie bardzo potrzebna umiejętność - pozwólmy dziecku w niej uczestniczyć i zachecajmy go pytaniami o to, czego będziemy potrzebować. Niech to ono policzyć, ile należy wziąć jedzenia i picia (przy okazji zaliczy mała lekcje matematyki). Przejrzyjcie razem trasę na mapie, tak by zapamiętało jakiego koloru szlakami pojdziecie, lub jakie odwiedzicie atrakcje. Każdy z tych drobiazgów nie tylko sprawia, że maluch w przyszłości będzie bardziej obyty jako turysta, ale również uczy zaradności potrzebnej we wszelkich innych dziedzinach życia. 
  • Rodzice 24h.
    Podczas wyjazdu raczej nie pracujemy, nie sprzątamy mieszkania, często nie gotujemy, nie pierzemy itd. Każda z tych czynności, to czas, kiedy nasze dziecko musi zająć się sobą samo lub ewentualnie ciągnąć rodzica za nogawkę i upominać się o zainteresowanie. Podróżując w końcu możemy bez ograniczeń ofiarować dziecku pełnię uwagi i spędzać razem naprawdę wartościowy czas. 
  • Podróże kluczem do szczęścia?Przesadzam? Może troszkę, ale wydaje mi się, że coś w tym jest. Można mieć w życiu wszystko i być nieszczęśliwym, można mieć niewiele i być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ludzie szczęśliwi to tacy, którzy potrafią się cieszyć z drobnych rzeczy, a tego właśnie uczy wędrówka. Gdzie indziej będziemy czerpać tyle radości z powodu chłodnego wiatru w upalny dzień, albo tego, że nie pada deszcz? Podczas wycieczki cieszy nawet malutki kwiatuszek rosnący przy drodze, to że na gałązce usiadł kolorowy motyl, albo że w oddali zobaczyliśmy sarnę. Dzieci patrząc na nasz zachwyt w czasie podróży, w pewnym sensie uczą się szczęścia. Ileż to można znaleźć w Internecie mądrych i niejednokrotnie kosztujących fortunę kursów czerpania radości w życiu. Nie korzystałam, więc nie mogę powiedzieć, że są skuteczne lub nie. Wierzę jednak, że jeśli człowiek będzie trenował tę sztukę począwszy od wczesnych lat dzieciństwa, trudniej będzie mu ją zagubić w dorosłym, zabieganym życiu.

Komentarze

Popularne posty