Ciężarówka na polu namiotowym?

Używając w tytule słowa ciężarówka, nie mam oczywiście na myśli oczywiście samochodu o większych gabarytach, a takąż kobietę. Czy to dobry pomysł, aby w stanie błogosławionym, zamiast spać w wygodnym łóżeczku, pakować się w nocowanie w nieco spartańskich warunkach, jakie oferuje harcerski namiot? Odpowiem trochę wymijająco. To zależy.
Nie tylko od tego jak dana przyszła mamusia znosi ciąże i jak bardzo jest ciężarna.
Pole namiotowe może nieść że sobą ryzyko takich atrakcji jak nocna powódź podczas obfitego deszczu, roje wygłodniałych, czekających cały rok aż przyjedzie wyżerka (czyli my) komarów oraz znajdowanie elementów lasu (zarówno martwych jak i tych pełzających) w obuwiu, ubraniach czy pościeli. Część osób nie umie sobie wyobrazić lepszego wypoczynku, podczas gdy reszta uzna taki scenariusz za wciągnięty wprost z dobrej klasy horroru. Analogicznie, są takie babeczki przy nadziei, które będą zachwycone takim intymnym zjednoczeniem z naturą, a są i takie które będą po jednym dniu płakać w poduszkę i błagać na kolanach o powrót do cywilizacji.
Niestety ciąża to taki okres w życiu kobiety, kiedy ta staje się nieco bardziej wymagająca, jeśli chodzi o warunki bytowania. Nie znaczy to jednak, że jeśli decydujemy się na urlop na campingu, to na pewno zmieni się on w pasmo wymyślnych tortur rodem ze średniowiecza.
Jak więc biwakować w ciąży i nie zwariować?


1. Złoty środek ciąży to czas na biwak.
Podstawą jest dobry wybór terminu. Nie odkryję Ameryki, mówiąc, że wakacje należy planować na drugi trymestr. Ja oczywiście nie dostosowałam się do tej rady i siódmy miesiąc ciąży przywitał mnie swoimi dolegliwościami właśnie pod namiotem. Nie twierdzę, że w bardziej zaawansowanej ciąży nie da się biwakować. Skąd! Osobiście ledwo chodzę, a ciągle mam w planach spanie w terenie. Czym innym jednak jest weekend pod namiotem, a czym innym dwa tygodnie. Dla mnie, choć uwielbiam campingi w każdej postaci i o każdej porze roku, była to chwilami dość ciężka przeprawa.

2. Sprawy łóżkowe.
Drugą co do ważności sprawą jest wygodne i łatwo dostępne wyrko. Nie oszukujmy się, każdą z nas prędzej czy później później dopada w ciąży stan, w którym zarówno stanie jak i siedzenie sprawia ból. Wówczas nie pozostaje nic innego, jak poddać się tej wstrętnej grawitacji i się położyć. Nie ma wtedy nic gorszego, jak posłanie, które zamiast przynosić ulgę naszym przeciążonym plecom, jeszcze je dobije. Na pewno nie polecam żadnych łóżek polowych! Być może na czymś takim wygodnie śpi się szczupłej osobie, ale kiedy trzeba stanąć przed wyborem czy na rama ma nas uwierać w brzuch czy w pupę, takie łóżko może stać się istnym madejowym łożem. Dmuchane materace, a nawet karimaty będą znacznie lepszym wyjściem. Jeśli potrzeba leżenia dopadnie nas w ciągu dnia, idealnym rozwiązaniem jest duży i wygodny hamak, najlepiej taki, z którego nie da się wypaść nawet osiągnąwszy kształt wańki-wstańki. Osobiście polecam propozycje firmy Ticket To The Moon, a dla ciężarnych szczególnie wersję dwuosobową.


3. Prywatny niewolnik potrzebny od zaraz!
Po trzecie koniecznie, ale to koniecznie, musimy wziąć sobie kogoś do pomocy i wysługiwać się nim ile wlezie. Najlepiej sprawdza się mąż. W końcu to też jego ciąża, więc wręcz powinnyśmy coś na niego zwalić, nie? A tak poważnie, stan błogosławiony to czas, kiedy należy schować sobie dumę w buty, zagryźć język i prosić o pomoc ile tylko się da. Jeśli do tej pory się tego nie nauczyłaś, witaj w klubie! "Na szczęście" moja druga ciąża dużo bardziej daje mi się we znaki, niż pierwsza, dlatego jest spora szansa, że w końcu wyzbędę się poczucia godności osobistej i przestanę udawać, że "dobrze się czuję i pozmywam gary sama".

Zmywanie pod płaczącą chmurką, czyli czyste naczynia i równie mokra (szczególnie na w miejscach styku brzuszka ze zlewem), choć nie koniecznie równie czysta ja.

4. Zduś w sobie aktywnego turystę, albo płacz.
Gdy ciężar brzuszka daje już o sobie znać, po całym dniu zwiedzania z pewnością będziesz spać jak niemowlę. Czyli budzić się co godzinę i płakać. Jeśli, tak jak ja, należysz do tej kategorii turystów, którzy nie potrafią leżeć plackiem na plaży i dostają białej gorączki, kiedy coś przeszkadza im w obejrzeniu wszystkich atrakcji w promieniu 50 km od miejsca aktualnego pobytu, masz do wyboru dwie rzeczy. Albo zagryziesz zęby i będziesz grzecznie leniuchować, albo zapomnij o dobrym samopoczuciu. Ja przez większość czasu wybierałam drugą opcję. Przecież na tych wszystkich ślicznych zdjęciach okolic, nie będzie widać, że cierpiałam katusze, a w zimowe miesiące, kiedy będę wspominać wakacje i tak nie będę o tym pamiętać, nie? :D

5. Wypachnij się dla komarów, w końcu czekały cały rok!
Część z Was może mieć obawy, co do wpływu chemicznych środków na komary, na nienarodzone maleństwo. I słusznie. DEET, czyli substancja, którą zawiera większość preparatów odstraszających owady, nie powinien być stosowany przez kobiety w ciąży i małe dzieci. Na razie brak  badań na temat wpływu tego repelentu na rozwój płodu, ale niech wystarczy Wam fakt, że w dużym stężeniu nie tylko podrażnia skórę i układ oddechowy, ale potrafi też rozpuścić syntetyczne ubranie! Zamiast niego, stosować możemy wszelkie środki na bazie olejków eterycznych, albo, co wydaje mi się najrozsądniejsze, samemu kupić olejek i rozpylać go na skórę. Najlepiej podobno sprawdza się trawa cytrynowa, goździki i eukaliptus. My psikaliśmy się olejkiem lawendowym i muszę powiedzieć, że jak na bezpieczny i naturalny środek, spisał się zaskakująco dobrze.

Na pozostałe mankamenty biwakowania, jak na przykład konieczność ganiania spory kawał do, niekoniecznie fiołkami pachnącego, toi-toi-a, albo powrót do namiotu po kąpieli, kiedy temperaturze powietrza bliżej do wczesnej wiosny, niż lata, nie ma chyba dobrej rady. Camping to jedna z tych rzeczy, którą albo się kocha, albo nienawidzi.
Czy ciąża to dobry czas na wakacje pod namiotem? Część ludzi powie pewnie, że nie. Powiedzieli by też, że w ciąży nie można chodzić po górach, jeździć na rowerze, czy nosić plecaka. I może częściowo mają trochę racji. Ja jednak na przekór wszystkiemu i wszystkim robiłam każdą z tych rzeczy i mimo nieuchronnie zbliżającego się terminu porodu, planuję robić je dalej. I chociaż, jeśli mam być szczera, fizycznie nie za bardzo wypoczęłam, psychicznie czuję się jak nowo narodzona. A chyba to jest główny cel wakacji, prawda?



Komentarze

Popularne posty