Bezbolesny sposób na wybór imienia dla dziecka!

Najpierw pierwsze kilka miesięcy beztrosko pływa sobie w brzuchu mamusi, wtedy może być Kruszynką, Fasolką, Krasnoludkiem czy Misiem-Pysiem. Sielanka kończy się, kiedy mniej więcej w połowie ciąży poznajecie płeć i nagle z każdej strony zaczyna zalewać Was lawina pytań, o to, jak ten Wasz potomek będzie miał na imię. Powoli dociera do Was zgroza sytuacji - "Misia-Pysia" w urzędzie nie zarejestrują. Naprawdę gorąco zaczyna się jednak robić, kiedy zaczynacie rzucać pierwszymi propozycjami.
No bo jeśli przypadkiem zdarzy się, że On zaproponuje imię swojej byłej dziewczyny, (które po prostu mu się podoba i wcale nie oznacza to, że chciałby tak dać na imię córce z sentymentu po swojej pierwszej miłości), w Nią jakby wstępuje demon, który podkarmiony ciążowymi hormonami może urządzić niezłe piekiełko. Wtedy ten On, zupełnie zdezorientowany dziwnym w jego mniemaniu zachowaniem żony, palnie bezradnie "To może po babci ...[i tu pada imię teściowej, za którą Ona może niezbyt przepada, lub której imię brzmi Hildegarda albo jakoś w tym stylu]." Chyba nie muszę mówić, co może się stać?


O ile nie założyliście wcześniej z góry, że dziecko otrzyma imię w spadku po jakimś krewnym, sławnym człowieku lub konkretnym świętym, wybór może być naprawdę drogą przez mękę, najeżoną imionami waszych nieszczęśliwych miłości, kolegów którzy dokuczali Wam w szkole i znienawidzonych nauczycieli. Serio, człowiek nie ma nawet bladego pojęcia o ty, m jak wielka jest rzesza ludzi, którzy czymś mu się w życiu narazili, dopóki nie odrzuci połowy imion z listy właśnie z tego powodu.
W gruncie rzeczy nazywanie potomstwa w głównej mierze polega właśnie na odrzucaniu. I to nie tylko imion, które źle nam się kojarzą lub zwyczajnie nie podobają. Odpadną także imiona dzieci z bliższej i dalszej rodziny, imiona dzieci znajomych lub takie, o których Wasza najlepsza przyjaciółka mówi od przedszkola, że planuje dać je swojemu dziecku, te zbyt staromodne, zbyt nowoczesne, zbyt popularne, za niepopularne i tak dalej, i tak dalej...
Może więc zamiast proponować drugiej połówce przypadkowe imiona, które jej nie koniecznie mogą się spodobać, skupić się właśnie na odrzucaniu tych, które nie podobają się Wam obojgu?
Nasza metoda sprawdziła się do tego stopnia, że mam ochotę napisać coś w stylu sloganu z tych denerwujących internetowych reklam, jak na przykład: "Dzięki tej metodzie szybko i bez kłótni nazwali dwójkę dzieci. Teraz wszyscy chwalą ich wybór!"
Ale serio tak jest. Nawet najbardziej wybredne ciocie pochwaliły imiona naszych córek. Samo wybieranie zajęło nam pewnie jakieś pół godziny i za każdym razem był to miło spędzony czas. Brzmi za pięknie, żeby mogło być prawdziwe? Sprawdźcie i przekonajcie się sami ;)
Potrzebna Wam będzie lista imion męskich lub żeńskich w zależności od przewidywanej płci dzidziusia. Najwygodniej wydrukować ją (wtedy należy zaopatrzyć się również w długopis albo inne pisadło) lub otworzyć na komputerze. Teraz pozostaje już tylko wykreślać. Na początku razem wykreślcie wszystkie imiona, które są kategorycznie nie do przyjęcia. U nas na przykład odpadły wszystkie Dżesiki, Inezy i Camerony jak również Zenobie, Stefanie i Eugenie. (Nikogo oczywiście nie oceniam, ale my po prostu nie chcieliśmy ani zbyt nowoczesnego, ani staromodnego imienia.) Kiedy zostają już tylko takie, które oboje uważacie za możliwie znośne, pora trochę zwolnić. Zatrzymajcie się chwilę nad każdym imieniem i zastanówcie się nad kilkoma rzeczami.
Po pierwsze, czy da się je jakoś sensownie zdrobnić? Aureliusz to z pewnością piękne imię, kojarzy się bez wątpienia z wybitnym człowiekiem, jednak ciężko mi sobie wyobrazić, żebym miała w ten sposób zwracać się do pulchniutkiego bobasa. W przedszkolu również nie byłoby mu lekko. Co z tego, że na pewno wszystkie dzieci kojarzyłyby go już po pierwszym dniu dzięki oryginalnemu imieniu, skoro trzy czwarte grupy nie potrafiłby go wmówić?
Druga sprawa, to czy imię pasuje do waszego nazwiska. O ile zestawienia typu Paweł Pawłowicz, albo Piotr Piotrowski są kwestią gustu, o tyle długie nazwisko w połączeniu z długim imieniem może być w późniejszym życiu nie lada wyzwaniem przy wypełnianiu niektórych dokumentów. Niestety ci, którzy rysują tabelki, w których należy się podpisać, często nie biorą pod uwagę tych biedaków obficiej obdarzonych ilością literek w nazwisku - wiem co mówię, jeszcze do niedawna miałam bardzo długie nazwisko i na połowie wypełnionych przeze mnie przed ślubem dokumentów, mój podpis złożony jest na ukos. Jeśli więc macie na nazwisko Konstantynopolitańczykiewicz, odradzam imię Katarzyna ;)
Kiedy już wykreślicie wszystkie imiona, ktore Wam nie odpowiadają - powinno ich zostać maksymalnie kilkanaście - pora na ostateczną selekcję. Jedna osoba z pary wykreśla to imię, które podoba się jej najmniej i przekazuje klawiaturę, tudzież długopis drugiej połówce. Ta odrzuca swoje najmniej preferowane i tak wymieniamy się sprzętem kreślącym do momentu w którym zostaną 2 imiona. Teraz pozostaje wybrać to, które obojgu Wam podoba się bardziej. To pozostałe możecie nadać dziecku na drugie imię lub odesłać je w zapomnienie.
Uwaga! Dzięki tej metodzie możecie nadać dziecku imię, którego w ogóle nie braliście nigdy pod uwagę. Gdybym "wymyślała" imię pierwszej córki zamiast wybierać je z listy w ten sposób, nigdy nie przyszłaby mi do głowy "Karolinka". Możecie to uznać za złą lub dobrą stronę tej metody ;) Ja osobiście uważam to, za ogromną zaletę.
Na koniec mała rada - nie słuchajcie rodziny. Imię ma podobać się Wam i Waszemu maleństwu. To że twoja ciocia Krysia, miłośniczka romansideł, uważa, że Ryszard to najgodniejsze imię dla małego gentlemana, nie znaczy, że macie brać Rysia jakoś szczególnie pod uwagę, jeśli Wam nie odpowiada. Takich uwag będą pewnie setki. No cóż trudno. Uśmiechnijcie się grzecznie, ale zadecydujcie sami. Jeśli cioci bardzo zależy, zawsze może kupić sobie złotą rybkę i nazwać ją według swojego gustu ;)





Komentarze

Popularne posty